Od najdawniejszych czasów most miał znaczenie nie tylko
fizykalne, miał też znaczenie duchowe. Bardzo ładnie wyraził to niemiecki
filozof Martin Heidegger, który w „Przezwyciężeniu metafizyki” napisał, że
„most skupia na swój sposób przy sobie Ziemię i Niebo, Istoty Boskie i
Śmiertelnych” – rozmowa z Prof. dr hab. inż. Kazimierzem Flagą.
fot. Jan Zych |
-----------------
Prof. dr hab. inż. Kazimierz Flaga - w latach 1996-2002 Rektor
Politechniki Krakowskiej, Profesor Honorowy Moskiewskiego Państwowego
Uniwersytetu Inżynierii Ekologicznej (2002), Członek Zagraniczny Akademii
Budownictwa Ukrainy (1998), Kawaler Rycerskiego Zakonu Grobu Bożego w
Jerozolimie (od 2005), w latach 1996-2001 Przewodniczący Związku Mostowców
Rzeczypospolitej Polskiej. Organizator wypraw naukowo-technicznych na obiekty
mostowe Europy i Świata. Promotor 10-ciu przewodów doktorskich, autor i
współautor 300 publikacji naukowych oraz 90 projektów, w tym projektu
studialnego obiektów olimpijskich w Montrealu (1972) a także weryfikator
projektu konstrukcyjnego i konsultant budowy Świątyni Świętej Bożej Opatrzności
w Warszawie (2004-2011).
-----------------
Izabela J. Murzyn:
Kiedy został zbudowany pierwszy most?
Prof. dr hab. inż.
Kazimierz Flaga: Pierwsze mosty były mostami naturalnymi. Jest taki most na
południu Francji, który jest łukiem kamiennym z wapienia, ma rozpiętość 57
metrów, wysokość około 30 metrów. Natomiast z mostów zbudowanych ręką człowieka
to najstarszy, który widziałem znajduje się na Peloponezie w okolicy Myken. Jest
to obiekt z okresu potęgi Myken, ok. XIII wiek p.n.e. Jest to taki mosteczek
zbudowany z dużych bloków kamiennych,
dzisiaj nazwalibyśmy go przepustem. Ma rozpiętość może 2 metrów, niemniej jednak
służył do pokonywania przeszkody w postaci rowu, w którym w czasie ulewnych deszczy
płynęła woda. Musimy też pamiętać o dorobku cywilizacji chińskiej, która liczy
ok. 5 tysięcy lat. Gdy się dokładnie przyjrzymy ich dokonaniom, to przekonamy się,
że w budowie mostów wyprzedzili świat zachodni i to z dużym dystansem. Pierwszy
kamienny, łukowy most odcinkowy powstał w Chinach w VI wieku n.e. W Europie taki
obiekt jakieś 600 lat później. Powinniśmy szanować dorobek tamtej cywilizacji.
Natomiast, który most był najstarszy… To wszystko jest w mrokach prahistorii.
W jaki sposób, na
przestrzeni lat, zmieniała się myśl dotycząca obiektu mostowego?
Mosty służą do pokonywania przeszkód, służą do zbliżenia się
ludzi – komunikowania się. To jest ich pierwsze zadanie. W czasach
zamierzchłych uważano, że sztuka budowy mostów jest sztuką tajemną, której nie
może posiąść każdy. Sztukę tę posiadali kapłanie. Oczywiście tutaj nie chodzi o
jakąś konkretną religię czy wiarę.
Jednak trzeba
podkreślić, że w każdej religii kapłan to osoba budująca most pomiędzy
człowiekiem a bytem, w który ten człowiek wierzy.
Od najdawniejszych czasów most miał znaczenie nie tylko
fizykalne, miał też znaczenie duchowe. Bardzo ładnie wyraził to niemiecki
filozof Martin Heidegger, który w „Przezwyciężeniu metafizyki” napisał, że „most
skupia na swój sposób przy sobie Ziemię i Niebo, Istoty Boskie i Śmiertelnych”.
To jest ta idea, o której Pani mówi. To było też coś co pośredniczyło między
ziemią a niebem, między światem żywych, a umarłych. Także most miał wiele znaczeń.
Powiem szczerze, że myśmy te znaczenia zubożyli. W Polsce powojennej mówiło się właściwie tylko o
tym, że most ma znaczenie funkcjonale, komunikacyjne. Ma przeprowadzić tylko
ruch i nic więcej. To nie jest prawda. Sokrates w V wieku p.n.e powiedział, że
każda rzecz stworzona przez człowieka musi być: trwała, funkcjonalna i piękna.
Starożytni starali się, żeby każdy zbudowany przez nich most spełniał te trzy
cechy. Należy też pamiętać, że most jest świadomym elementem kształtowania krajobrazu.
Most nie może być byle jaki, byle gdzie umieszczony. Prof. Leonhard, wybitny
niemiecki specjalista od mostów, zawsze podkreśla, że gdy zaczyna projektować
most to pierwsze idzie w okolice jego budowy i ogląda to miejsce z różnych
perspektyw.
Szuka piękna i
inspiracji w miejscu, w którym ma coś stworzyć.
Oczywiście. Każdy obiekt, nie tylko most, musi korespondować
z otoczeniem, w którym się znajduje. Inżynier musi pamiętać, że naturalne
otoczenie było pierwsze. A on sam ze swoim dziełem się w nie wpisuje. W
krajach takich jak Francja, czy Włochy ta myśl jest głęboko zakorzeniona.
Natomiast u nas jeszcze tego nie ma.
Gdzie wobec tego jest
etos zawodu inżyniera budownictwa? Czy w obecnych czasach jest sens w ogóle o
nim mówić?
W tym momencie uczelnie techniczne w Polsce kształcą ogromną
liczbę inżynierów. Co skutkuje tym, że za małą uwagę przywiązują do tego typu
problemów. Gdy byłem rektorem Politechniki Krakowskiej to niemal „na siłę”
wprowadziłem 60 godzin przedmiotów
związanych z humanizacją studiów. Była to filozofia z etyką oraz przedmioty
fakultatywne. W ramach tych zajęć studenci chodzili np. do filharmonii. Jak
skończyłem kadencję rektorską to szybko się z tego pomysłu wycofano. Zawsze
uważałem, że inżynier to jest coś więcej niż posiadacz „tajemnej sztuki”
inżynierskiej, która polega na obliczaniu czy rysowaniu. To jest człowiek,
który ma szerokie horyzonty, dostrzega przestrzeń go otaczającą w sensie
wizualnym i społecznym. Tego obecnie bardzo brakuje.
Jaka w tym wszystkim
jest rola architektów?
Jeśli chodzi o architekturę to istnieją dwie szkoły:
francuska i brytyjska. We francuskiej architektura jest wykładana w szkołach
sztuk pięknych, w tę właśnie stronę poszli nasi polscy architekci. Polscy
architekci są niedouczeni w zakresie mostowym. Uczestniczyłem kilka razy w
konkursach jako konsultant. Byłem zaskoczony ich niewiedzą co do gry sił w
konstrukcji… Oni nie wiedzą, że obciążenie grawitacyjne trzeba sprowadzić w
sposób płynny przez fundament na grunt. Tworzą dzieła sztuki, które z logiką
konstrukcji nie mają wiele wspólnego. Szkoła brytyjska natomiast jest o wiele
bardziej pragmatyczna. Niemniej jednak Brytyjczycy w latach 90-tych dostrzegli,
że projekty na przetargach wygrywają tylko biura konstrukcyjne. Jeden most
brzydszy od drugiego. Stowarzyszenie Brytyjskich Architektów postanowiło wówczas
wprowadzić ideę konkursu na każdy obiekt mostowy. Po tej inicjatywie powstało w
Wielkiej Brytanii bardzo dużo udanych projektów mostowych, są to tzw. mosty
milenijne. W tym miejscu trzeba jednak zaznaczyć, że w Wielkiej Brytanii
większość szkół architektonicznych to szkoły kładące ogromny nacisk na
zagadnienia budowlane, konstrukcyjne.
Który z projektów,
zrealizowanych w ostatnich latach w Polsce zasługuje na szczególną uwagę?
Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na mosty podwieszone,
które budujemy dopiero od 2000 roku. Ostatnim takim wydarzeniem było oddanie
mostu Rędzińskiego we Wrocławiu. Jest to wybitne dzieło inżynierskie. Most
przez rzekę Wisłę w Płocku - 375m rozpiętości przęsła. Most Świętokrzyski w
Warszawie, który w tym momencie jest ikoną stolicy. Warto się przyjrzeć tym
projektom.
A kładki dla
pieszych?
Jeśli chodzi o kładki dla pieszych to po pierwsze ja jestem
zwolennikiem określenia „mosty dla pieszych”. Kładka dla pieszych może się
kojarzyć z deską przerzuconą przez strumyk, tymczasem są to poważne obiekty
mostowe. Bardzo trudne do zaprojektowania. Zwłaszcza przy rozpiętości
przekraczającej 30m, kiedy zaczyna odgrywać rolę nie statyka a dynamika i
aerodynamika mostu. Poza tym mosty dla pieszych dają duże pole do
fantazjowania. Aktualnie powstaje wiele pięknych mostów dla pieszych na całym
świecie.
Na zakończenie naszej
rozmowy, jakiej rady udzieliłby Pan Profesor młodemu inżynierowi mostownictwa?
Aby się trzymał tego pięknego zawodu, bo tak właśnie na
niego trzeba patrzeć. To jest zawód, który zaraża, pasjonuje i z którym można iść
przez całe życie. Wszystkie osoby, które znam i które pracują w nim, zawsze
podkreślają, że nie zamieniłyby go na żaden inny. Trzeba też pamiętać, że w
mostownictwie przez budowę trzeba po prostu przejść, przynajmniej przez dwa
lata. Nawet jeżeli swoją przyszłość docelowo wiąże się z projektowaniem, trzeba
przeżyć budowanie mostu. Dzięki temu można się bardzo wiele nauczyć i potem nie
popełniać błędów w projektowaniu.
Wywiad ukazał się w majowym numerze "Trybów" - katolickiego miesięcznika studenckiego.
Izabela Murzyn
Prześlij komentarz
Zapraszam do komentowania!