Wczesne wstawanie było już dla nas rutyną. Kolejny raz nasze budziki dźwięczały już przed 6 rano. Szybkie ogarnięcie i doprowadzenie się do stanu użytkowalności, żeby móc dojść na śniadanie. Część naszej drużyny zjadła za trzy osoby, dlatego niektórzy postanowili przyjąć postawę ascetyczną i o pustym żołądku przystąpić do zmagań. Z różnymi poziomami wypełnienia wpakowaliśmy się do naszego czarnego transportowaca, żeby dojechać na miejsce Sądu.
W tym miejscu na chwilkę się zatrzymam - Wrocław to najpiękniejsze miasto jakie dane mi było zobaczyć w Polsce! Gust to oczywiście sprawa mocno subiektywna, ale naprawdę polecam! Interesująca zabytkowa architektura poprzecinana nowymi, dobrze wpasowanymi obiektami – myślę, że to dobry opis tego co możecie tam spotkać.
W tak sprzyjającym środowisku, w sąsiedztwie „Serowca” miały się wydarzyć wszystkie najważniejsze sprawy.
Nie możemy także nie
pochwalić się zdjęciem, które przypadkiem udało nam się uchwycić:
Później Profesor wygłosił płomienne wystąpienie zagrzewające do boju:
Patrząc na to jak w
częściach prezentowała się nasza konstrukcja podejrzewam, że ciężko Wam
uwierzyć, że coś może z tego złomu powstać – też byliśmy zdziwieni!
Pierwsze ustalenie wskazywało na to, że będziemy startować jako pierwsza drużyna, ale ciągnące się
problemy z brakiem śrub M6 przestawiły nas dopiero na trzecią turę. Dzięki temu
mogliśmy śledzić zmagania innych ekip.
Niektórzy członkowie naszej
ekpiy brali też udział w towarzyszących zawodom konkursom – na tym polu również
same sukcesy!
Przeznaczenia nie da
się oszukać i na nas też przyszła „kryska”. Mieliśmy trochę czasu na ułożenie
modelu i ustawienie się na linii startu, by na sygnał ruszyć jak Concorde. Mieliśmy jednak nadzieję, że lądowanie będziemy mieć lepsze.
Wystartowaliśmy jak na
dopalaczach, rozszerzone źrenice także mogły by być naszym znakiem
rozpoznawczym. Podniecenie, podwyższona temperatura i dziwne zachowania –
wszystkie objawy by się zgadzały, ale na szczęście nie było żadnych
przedstawicieli władzy, którzy mogliby nas skontrolować. Udało nam się złożyć
całośc do kupy, chociaż niektórzy wieszczyli, że wzorem mebli z IKEI może nam z
tego powstrać coś zupełnie innego.
Po niespełna 30 minutach
byliśmy już spełnieni. Wszystko szło jak po maśle, całość była idealnie
dopasowana, a konstrukcja w końcu stanowiła integralną całość.
Teraz pozostało nam już tylko czekać, aż GIGANCI zabiorą nasze wypicowany most do laboratorium, w którym dokona się akt zniszczenia.
Na miejscu odbyło się
ważenie i okazało się, że nasza konstrukcja należy do jednych z najlżejszych,
co w cale nie oznacza, że najsłabszych. Było wielu fałszywych proroków, którzy
wieszczyli nam, że jedna tona będzie wyczynem. Wydaje mi się, że wszystkim utarliśmy
nosa.
Po ważeniu i kolejnym
transporcie nasza „kruszyka” został wrzucaona na ring pod szczęki prasy
obciążeniowej. Panowie laboranci z preecyzją Dextera ustawili wszystkie maszyny
tortur i nastąpiła próba wyciskania z naszego mostu postatnich potów i łez.
Przyznam Wam, że nerwy na egzaminie inżynierskim to w porównaniu z tym
kartkówka z Wprowadzenia do Inżynierii Lądowej (bez urazy dla fanów tego
przedmiotu :P). Wolno przeskakujące cyferki, które przekraczją kolejne magiczne
bariery potrafią dostarczyć naprawdę wiele emocji! Ostatecznie 6 ton – co
możecie wierzyć lub nie dokładnie odpowiada temu co zadalismny przy modelowaniu
w ROBOCIE. Co więcej nie wytrzymało dokładnie to połączenie, które obstawialiśmy, że będzie piętą Achillesową.
Wyniki ostateczne prezentują się następująco:
W nagrodę czekał na nas zasłużony obiad. Dla niektórych było to 6 posiłek dnia, dla niektórych pierwszy;P
W nagrodę czekał na nas zasłużony obiad. Dla niektórych było to 6 posiłek dnia, dla niektórych pierwszy;P
Na koniec oczywiście
czekała wisienka na torcie – zostaliśmy wyczytani, więc pomaszerowaliśmy po
odbiór nagród i upominków.
Wszystkie mosty po zniszczeniu trafiły na tak zwane
„złomowisko”, ale nie mogliśmy pozwolić, żeby tam sczezł, dlatego postanowiliśmy sprowadzić go do grodu Kraka, żebyście i Wy mogli go zobaczyć!
Na koniec jeszcze raz
chcielibyśmy podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że mogliśmy
brać udział w tak niesamowitym wydarzeniu! Niezapomniane przeżycia i tony
zdobytego doświadczenia. Widzimy się na pewno za rok!
PS: Zdjęcia możecie oglądać dzięki uprzejmości dr inż. Wojciecha Średniawy i inż. Tomasza Koziarskiego!
PS2: Wszystkie zdjęcia możecie znaleźć w naszej Galerii i na facebooku.
PS3: Zapraszam do komentowania!
PS2: Wszystkie zdjęcia możecie znaleźć w naszej Galerii i na facebooku.
PS3: Zapraszam do komentowania!
Dawid Kisała
2 komentarze
Gratulację!
Proszę mi otworzyć oczy w zdjęciu z Profesorem!!!
Poza tym nie robi się zdjęć podczas spożywania posiłków :-P
TK
Prześlij komentarz
Zapraszam do komentowania!