Studencki Konkurs Mostów Stalowych 2012 - Relacja - CZĘŚĆ III




Wczesne wstawanie było już dla nas rutyną. Kolejny raz nasze budziki dźwięczały już przed 6 rano. Szybkie ogarnięcie i doprowadzenie się do stanu użytkowalności, żeby móc dojść na śniadanie. Część naszej drużyny zjadła za trzy osoby, dlatego niektórzy postanowili przyjąć postawę ascetyczną i o pustym żołądku przystąpić do zmagań. Z różnymi poziomami wypełnienia wpakowaliśmy się do naszego czarnego transportowaca, żeby dojechać na miejsce Sądu. 

W tym miejscu na chwilkę się zatrzymam - Wrocław to najpiękniejsze miasto jakie dane mi było zobaczyć w Polsce! Gust to oczywiście sprawa mocno subiektywna, ale naprawdę polecam! Interesująca zabytkowa architektura poprzecinana nowymi, dobrze wpasowanymi obiektami – myślę, że to dobry opis tego co możecie tam spotkać. 

W tak sprzyjającym środowisku, w sąsiedztwie „Serowca” miały się wydarzyć wszystkie najważniejsze sprawy.



Nie możemy także nie pochwalić się zdjęciem, które przypadkiem udało nam się uchwycić:


Później Profesor wygłosił płomienne wystąpienie zagrzewające do boju:


Patrząc na to jak w częściach prezentowała się nasza konstrukcja podejrzewam, że ciężko Wam uwierzyć, że coś może z tego złomu powstać – też byliśmy zdziwieni!


Pierwsze ustalenie wskazywało na to, że będziemy startować jako pierwsza drużyna, ale ciągnące się problemy z brakiem śrub M6 przestawiły nas dopiero na trzecią turę. Dzięki temu mogliśmy śledzić zmagania innych ekip.


 



Niektórzy członkowie naszej ekpiy brali też udział w towarzyszących zawodom konkursom – na tym polu również same sukcesy!


Przeznaczenia nie da się oszukać i na nas też przyszła „kryska”. Mieliśmy trochę czasu na ułożenie modelu i ustawienie się na linii startu, by na sygnał ruszyć jak Concorde. Mieliśmy jednak nadzieję, że lądowanie będziemy mieć lepsze.





Wystartowaliśmy jak na dopalaczach, rozszerzone źrenice także mogły by być naszym znakiem rozpoznawczym. Podniecenie, podwyższona temperatura i dziwne zachowania – wszystkie objawy by się zgadzały, ale na szczęście nie było żadnych przedstawicieli władzy, którzy mogliby nas skontrolować. Udało nam się złożyć całośc do kupy, chociaż niektórzy wieszczyli, że wzorem mebli z IKEI może nam z tego  powstrać coś zupełnie innego.




Po niespełna 30 minutach byliśmy już spełnieni. Wszystko szło jak po maśle, całość była idealnie dopasowana, a konstrukcja w końcu stanowiła integralną całość. 







Można było wykonać pierwsze testy obciążenia w postaci masy własnej konstruktorów, a także położyć nawierzchnię lepszą niż ta na EURO.





Od razu pojawiła się sława, parcie na szkoło i woda sodowa:



Teraz pozostało nam już tylko czekać, aż GIGANCI zabiorą nasze wypicowany most do laboratorium, w którym dokona się akt zniszczenia.


Na miejscu odbyło się ważenie i okazało się, że nasza konstrukcja należy do jednych z najlżejszych, co w cale nie oznacza, że najsłabszych. Było wielu fałszywych proroków, którzy wieszczyli nam, że jedna tona będzie wyczynem. Wydaje mi się, że wszystkim utarliśmy nosa.


Po ważeniu i kolejnym transporcie nasza „kruszyka” został wrzucaona na ring pod szczęki prasy obciążeniowej. Panowie laboranci z preecyzją Dextera ustawili wszystkie maszyny tortur i nastąpiła próba wyciskania z naszego mostu postatnich potów i łez. Przyznam Wam, że nerwy na egzaminie inżynierskim to w porównaniu z tym kartkówka z Wprowadzenia do Inżynierii Lądowej (bez urazy dla fanów tego przedmiotu :P). Wolno przeskakujące cyferki, które przekraczją kolejne magiczne bariery potrafią dostarczyć naprawdę wiele emocji! Ostatecznie 6 ton – co możecie wierzyć lub nie dokładnie odpowiada temu co zadalismny przy modelowaniu w ROBOCIE. Co więcej nie wytrzymało dokładnie to połączenie, które  obstawialiśmy, że będzie piętą Achillesową.


Wyniki ostateczne prezentują się następująco:




W nagrodę czekał na nas zasłużony obiad. Dla niektórych było to 6 posiłek dnia, dla niektórych pierwszy;P



Na koniec oczywiście czekała wisienka na torcie – zostaliśmy wyczytani, więc pomaszerowaliśmy po odbiór nagród i upominków.


A tak przedstawia się zwycięska trójka w otoczeniu prominentnych oficjeli:



Wszystkie mosty po zniszczeniu trafiły na tak zwane „złomowisko”, ale nie mogliśmy pozwolić, żeby tam sczezł, dlatego postanowiliśmy sprowadzić go do grodu Kraka, żebyście i Wy mogli go zobaczyć!


Na koniec jeszcze raz chcielibyśmy podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że mogliśmy brać udział w tak niesamowitym wydarzeniu! Niezapomniane przeżycia i tony zdobytego doświadczenia. Widzimy się na pewno za rok!

PS: Zdjęcia możecie oglądać dzięki uprzejmości dr inż. Wojciecha Średniawy i inż. Tomasza Koziarskiego!


PS2: Wszystkie zdjęcia możecie znaleźć w naszej Galerii i na facebooku.


PS3: Zapraszam do komentowania!

Dawid Kisała


2 komentarze

Jan Wędzicha pisze...

Gratulację!

Tomasz Koziarski pisze...

Proszę mi otworzyć oczy w zdjęciu z Profesorem!!!

Poza tym nie robi się zdjęć podczas spożywania posiłków :-P

TK

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania!

 
Design by Free WordPress Themes | Bloggerized by Lasantha - Premium Blogger Themes | Web Hosting Coupons