Janek Wędzicha jak zawsze przysłał wszystko na czas, jednak to ja w tym tygodniu nie dałem rady napiętym terminom;( Ale już nadrabiam zaległości i zapraszam do przeczytania kolejnego postu.
Tym razem o moście znanym chyba każdemu, ale podejrzewam, że już nie każdy zna fascynującą historię tego obiektu, którą czyta się jak dobrą książkę akcji - serdecznie zapraszam.
Dawid Kisała
Artykuł ten, podobnie jak kilka poprzednich, poświęcony będzie obiektowi starszego pokolenia. Tym razem będzie to chyba najznamienitsza z prezentowanych przeze mnie budowli, mowa tu bowiem o moście Brooklińskim. Jego największym fenomenem nie jest bowiem ani rozmiar, ani estetyka, ani funkcja, ani nawet technologia. Jest nim natomiast fakt, że most ten został wzniesiony ludzką ręką i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Kiedy budowa obiektu rozpoczęła się, ludzkość dopiero co wynalazła żarówkę. O takich narzędziach jak młot pneumatyczny, pompa do betonu czy wyniosły żuraw, nikt nawet nie śnił. Można zatem, odnosząc się do mostu Brooklińskiego, stwierdzić, że mamy tutaj do czynienia z istną piramidą wśród budowli mostowych. Czternaście lat budowy mostu zabrało życie wielu ludziom, zabiło architekta i okaleczyło jego syna. Była to budowa o skali na jaką nigdy przedtem nie budowano i to bez użycia nowoczesnych osiągnięć technologicznych jakimi dzisiaj dysponujemy.
fot. epc |
Brooklyn Bridge jest jednym z najstarszych mostów wiszących w Stanach Zjednoczonych. Ukończony w 1883 roku obiekt, łączy ze sobą Manhattan i Brooklyn – dwie dzielnice Nowego Jorku. Z powodu ogromnej skali przedsięwzięcia oraz konieczności wzniesienia konstrukcji ponad jedną z najruchliwszych dróg żeglownych w kraju, stworzeniu projektu przeprawy mógł sprostać jedynie prawdziwy wizjoner. Takim był właśnie John August Roebling - niemiecki imigrant, znany i ceniony architekt mostowy, który podjął się tego zadania. Był on zapewne jednym z niewielu ludzi, którzy mogli do tego aspirować w tamtych czasach i to dzięki jemu wynalazkowi, jakim były sploty z drutu stalowego, stworzenie Brooklyn Bridge było w ogóle możliwe.
fot. Dave Kliman |
Podczas przeprowadzania pomiarów na budowie obiektu, Roebling stał się ofiarą wypadku. Jego noga została zmiażdżona na filarze przez przepływający przez obszar budowy prom. Architekt zmarł 17 dni później. Przyczyną jego śmierci był tężec. Niedługo po tym, pieczę nad projektem objął syn Roeblinga – 32 letni Washington. Jednak nad realizacją mostu ciążyła klątwa, bowiem i ten doznał obrażeń na budowie, tym razem co prawda nie śmiertelnych, ale na tyle paraliżujących, że uniemożliwiły mu fizyczną kontrolę nad przebiegiem prac. Była to choroba ciśnieniowa, której nabawił podczas nadzorowania robót prowadzonych w kesonach. Jednak rodzina Roeblingów nie poddała się tak łatwo i wkrótce wystawiła do walki kolejnego reprezentanta. Tym razem była to żona Washingtona – Emily Warren Roebling, która przez 11 lat przekazywała instrukcję chorego męża, robotnikom pracującym przy budowie mostu.
fot. **Maurice** |
Zaraz po osiągnięciu dna rzeki, stało się jasne, że najcięższym zadaniem podczas budowy mostu, będzie ujarzmienie dwóch ważących po 3 000 ton kesonów – ogromnych wypełnionych powietrzem cylindrów, które wciskano w dno rzeki, tak by umożliwić budowę fundamentów na odpowiednio nośnym podłożu. Kesony takich rozmiarów nigdy wcześniej nie zostały skonstruowane, a praca w nich była uciążliwa i śmiercionośna, czego omal nie doświadczył Wasington Roebling. Kesony znajdujące się po Brooklinskiej stronie osiągnęły podłoże skalne po 13,5 metrach, a następnie zostały zalane betonem. Te natomiast od strony Manhattanu były o wiele bardziej niebezpieczne. Plan przewidywał dotarcie do stabilnego podłoża skalnego po zagłębieniu ich na 32 metry. Jednak im prace postępowały głębiej tym ryzyko niepowodzenia wzrastało. Wówczas będący jeszcze w pełni sił fizycznych Washington Roebling, podjął najryzykowniejszą decyzję podczas całej budowy. Poprzez ocenę próbek gruntu, stwierdził, że będzie on odpowiednio nośny i można posadowić fundamenty płycej, niż zakładał projekt. Do dnia dzisiejszego wieża od strony Brooklinu spoczywa na podłożu skalnym, podczas gdy druga, równie bezpiecznie, posadowiona jest na piasku. Praca w kesonach, na skutek pożarów, wybuchów i choroby ciśnieniowej, pochłonęła życie 20 ludzi.
fot. Martin St-Amant |
Wreszcie w roku 1873, rozpoczęła się budowa elementu wznoszącego się ponad taflę wody, dzięki któremu powstający obiekt zaczynał kształtami przypominać przeprawę mostową. Mowa tu o 82 metrowych, neogotyckich wieżach, wyłożonych granitem, z których każda tworzy dwa portale łukowe. Elementy te były kluczowe z punktu widzenia zarówno estetyki jak i funkcji mostu. Po pierwsze, miały one za zadanie górować nad miastem, dlatego też przewyższały niemal wszystkie budynki. Wyjątkiem była jedynie wieża kościoła Przenajświętszej Trójcy. Ich wysokość była również zdeterminowana koniecznością zachowania odpowiedniej skrajni żeglugi dla statków przepływających pod obiektem. Po drugie, ich zadaniem było przejęcie obciążeń przekazywanych przez kable które miały zostać między nimi rozciągnięte.
fot. josullivan.59 |
Aby utworzyć 4 główne liny mostu, do których poprzez wieszaki będzie podwieszony pomost, przeciągano pojedynczo wiązki drutów pomiędzy wieżami. Każda lina zawierała 6 289 drutów, czyli 19 wiązek po 331 drutów. Podczas gdy liny mostu były rozciągane, odkryto znaczący problem. Mianowice firma J. Lloyd Haigh, która dostarczała druty z których składały się liny, wyprodukowała je wadliwie. Nie posiadały one zakładanej w projekcie nośności. Całą sprawę zatuszowano i zażegnano problem poprzez dodanie dodatkowych 150 drutów do każdej liny, by zapewnić jej odpowiednią wytrzymałość. Właściciel firmy J. Lloyd Haigh trafił później do więzienia.
fot. zoxcleb |
Ceremonia otwarcia mostu miała miejsce w 1883 roku. Pierwszą pasażerką, która przejechała po obiekcie była sama Emily Roebling. Zasiadła ona w otwartej dorożce trzymając na rękach koguta, który był uważany za symbol zwycięstwa. Podczas trwania ceremonii miał miejsce pokaz ogni sztucznych, do którego zużyto 14 ton materiałów wybuchowych. Powstała przeprawa liczy sobie 1829 m długości oraz 82 m wysokości. Została ona zaprojektowana tak, by jej nośność była sześciokrotnie większa niż nośność, która wystarczy do przeniesienia obciążeń działających na most. Dzięki temu obiekt zachował się do dnia dzisiejszego i może dalej bezpiecznie pełnić swoją funkcję. Jednak jego rzeczywista nośność, przekracza wymaganą już nie sześcio, a czterokrotnie. Jest to spowodowane wadliwymi drutami dostarczonymi przez J. Lloyd Haigh. Taki zapas bezpieczeństwa i tak jest w pełni wystarczający. Na przestrzeni lat most Brukliński stał się integralną częścią zurbanizowanego krajobrazu Nowego Jorku i co roku przyciąga do siebie rzesze turystów.
Jan Wędzicha
1 komentarz
Według mnie warto postawić na firmę STRABAG – oferują wyjątkowe warunki pracy.
Prześlij komentarz
Zapraszam do komentowania!